Konserwacja fasady Pałacu Tyszkiewiczów na Krakowskim Przedmieściu

Konserwacja fasady Pałacu Tyszkiewiczów na Krakowskim Przedmieściu

Od kilku tygodni wraz z dzielną ekipą konserwatorów murarzy tynkarzy i kamieniarzy i pod okiem mojej przyjaciółki Sary Hejke biorę udział w konserwacji fasady pałacu Tyszkiewiczów na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Dla nie zorientowanych w temacie to budynek na lewo od głównej bramy Uniwersytetu Warszawskiego. Także pozdrawiam z wysokości wszystkich studentów UW. Tak czy inaczej pierwszego dnia pracy jakiś starszy pan w garniturze dostrzegł mnie na szczycie rusztowania (nie mam pojęcia jak mu się to udało bo to raczej trudne), gdy moi współpracownicy byli na przerwie. Ten elegancki starszy mężczyzna zobaczywszy mniezaczął mieć głośne pretensje: "Kto to widział, że ledwo południe minęło a już, cholera robotnicy pijani na rusztowaniu symulują pacę! A ten najwyżej patrzcie go, tak się nabzdryngolił, że leż i coś tam stuka w ścianę. Pozorant skubany toż to, patologia totalna" itd...

Miałem zamiar nawet się bronić i tłumaczyć, że pijany nie jestem, że praca na wysokościach i wódka nie idzie w parze. Dodatkowo ktoś tak złożył świetnie rusztowanie, że detal nad którym pracuję mam na wysokości kostek. No ale tak na siebie spojrzałem i stwierdziłem, że bronić się nie ma sensu. Piotrkowicz przebrany za żula na leżąco skuwa kity hmmm... przegrałem w przedbiegach. Na szczęście ktoś od nas podszedł do tego pana i mu wszystko wyjaśnił. Starszy pan początkowo nie słuchał i dalej się żołądkował ale w końcu do niego trafiło. Uspokoił się i przedstawił jako pracownik wydziału geografii na UW, który właśnie w pałacu Tyszkiewiczów się znajduje i po chwili zaczął znowu mówić oburzonym tonem: "kurcze a jednak, w tym kraju wszystko prędzej czy później sprowadza się do wódki drogi panie przecież jeśli nawet ten pan tam jest trzeźwy i wszyscy inni co tu tę konserwacje robią też to i tak ten co to rusztowanie tak zmontował na pewno był pijany". Po tym stwierdzeniu, gdy tłumaczącej osobie ręce opadły staruszek zaśmiał się i oddalił. Jak dla mnie MISTRZ nie ma to jak dobre poczucie humoru. Mnie nastrój poprawił się diametralnie, mam nadzieje że wam też.